Me

Dłoń zawisła nad klawiaturą, a me ślepia skupiły się na monitorze. I co będzie dalej? Nic, nic poważnego. Nic co obchodzić mogłoby innych ludzi. Pewnie napiszę tu jakieś bzdety, których nikt, jak znam życie, nie przeczyta, a nawet jeśli - nie zrozumie ani słowa. Mam swój język, mam swój świat - z tego właśnie jestem rad. Ale czas już nadszedł, abym sama sobie zadała to jedno, kluczowe pytanie, nad, którym teraz właśnie się rozwodzę - Kim ja jestem? To trudne pytanie, choć wydawać się może, że odpowiedź znajduje się tuż pod nosem. Czy każdy wie, kim jest? Czy kiedy mówi się prawdę, nie jest się pewnym, że owe wypowiadane słowa nie są jedynie fikcją, kłamstwem. Lub kiedy nie ma innej możliwości zmieniamy prawdę do połowy, a może nawet i do końca, nie mamy przeczucia, iż to co wypowiadamy jest jednak prawdą? No bo cóż, kto wie...? Być może i mówimy kłamstwo, myśląc, iż jest ono prawdą, a może i nawet na odwrót? Można by było w ten sposób rozwodzić się nad wieloma rzeczami. Taka ja właśnie jestem. Lubię rozwodzić się, rozmyślać, zgłębiać dane tematy, aby poznać prawdę, choć i tak wiem, że nie poznam jej nigdy. Czasem mam wrażenie, że kiedy mówię prawdę - kłamię, a kiedy kłamię - nie oszukuję. 
~*~
Czasem może i czuję się samotna. Niedoceniana. Inna. Odrębna od reszty ludzkości. Nie czuję się wyjątkowa. Jestem przeciętna w inny sposób. Ale nie wyjątkowa, bo to oznaczałoby, że jestem lepsza, co nie mogę powiedzieć. Znam wielu ludzi lepszych ode mnie samej. Na przykład, moje przyjaciółki. Moją rodzinę. Moich bliskich, najbliższych. Moją koleżankę. Mogę nazwać się wyjątkową, tylko dlatego, że każdy człowiek jest wyjątkowy. Każdy jest inny. Nikt nie jest taki sam. Ale czy to właśnie nie oznacza wyjątkowość? Ale jestem lepsza od tych, którzy pragną popełnić samobójstwo. Bo celowe skracanie swego życia, to grzech, który nie zawsze nawet Bóg potrafi wybaczyć. Wszystko się kończy, bo idą do piekła nic nie istnieje, oprócz zła, pogardy i męczarni. I tak już na zawsze. A takie życie nie skończy się nigdy. ~ Każdy wie, że w końcu czeka go śmierć. Ale to lepsze życie po drugiej stronie. Wypada na nie poczekać. Bo życie tutaj - na ziemi, to dar od Boga. Trzeba sobie wyobrazić jak wspaniałe może być ono. Ile czeka nas jeszcze etapów dojrzewania? I jak wiele przyjemnych spraw może nas spotkać?! Dzieciństwo, dojrzewanie, rozkwitanie, dorastanie, przekwitanie... Wszystko. Można mieć bliskie osoby - rodzinę, rodziców, dziadków, małżonka i wszystkich innych bliskich, którymi okazać mogą się nawet zwierzęta. Mi bliskie są koty. Choć kocham i psy, żółwie i ryby. Kocham wszystkie zwierzęta. Dla tego nie warto kończyć życie. Kiedy można je jeszcze przekazać...
~*~
Jestem melancholijną optymistką. To właśnie ja. Bo czasem i optymizm bierze nade mną przewagę. Optymistycznym sposobem opowiem wam o moim mieszkaniu. ~W moim domu mieszczą się, aż trzy planety! Dwie planety Wenus - jedna większa, a druga mniejsza - i jedna planeta Mars. Na każdej z tych planet mieszka jedna osoba. Czyli ja, mama i tato. Jestem jedynaczką i dobrze mi z tym. Najlepiej czuję się sama ze sobą, choć nigdy nie wzgardzę towarzystwem osób, które darzę szczerą sympatią. Oprócz tych trzech, jest jeszcze pięć niezidentyfikowanych jak dotąd w galaktyce planet - Czyli mówiąc w prost: Przedpokój, jadalnia, toaleta, łazienka i pokój gościnny, salon. A na mniejszej planecie Wenus przebywa jeszcze słońce i księżyc. Słońcem jest mój żółw właśnie, a księżycem - moja ryba. Mieszkają w dwóch, osobnych akwariach, 'między galaktycznych'. Zazwyczaj żyją ze sobą w zgodzie, choć to dwie odmienne natury, dwa odmienne żywioły, zupełnie różniące się od siebie charaktery. Acz jednak kiedy księżyc wpuściłam do akwarium słońca, owe kochane słoneczko powzięło próbę unicestwienia księżyca - Jaki z mojego żółwia potworny żarłok. XD A ma on dopiero siedem miesięcy, i od słońca jest większa niewiele.; Jest jeszcze asteroida, która przelecieć potrafi całe miasto i pobliskie wsie. To mój kocur, Lucky. Szczęściarz z niego prawdziwy, bo gdybym go nie przygarnęła, skończyłby w strumyku. Nie bywa często w domu, a kiedy postanawia nas odwiedzić panuje istne "Święto Lasu". ~ Mieszka u mnie i jego córka. Tak. Miał on dzieci z kotką, która należy do mamy, koleżanki mojej mamy. (Wiem, nieco skomplikowane...) Mam tylko ją jedną, z tak wielu młodych kociąt. Jest ona gwiazdą. Szczęśliwą gwiazdą, ale nie spadającą... Oto moja mała galaktyka!
~*~
I znów wracamy do szarej rzeczywistości... ~Jestem bardzo chorowitą dziewczynką. Mając zaledwie dwa dni złapałam wirus Coli. Przez kilka tygodni walczyłam o życie. Wygrałam. Ale walczę nadal... Walczę o zdrowie, nie o życie, lecz o zdrowie. To także wysoka stawka, lecz ma pierwsza wygrana daje mi nadzieję na powtórkę zwycięstwa. Walka toczy się nadal. Czy kiedyś przestanie? I które ze stron wygra...? Nie ma miesiąca, aby nie czuła się osłabiona, abym nie była oblężona przez ot kolejne dolegliwości. Trudno żyć w ten sposób, ale daje radę. Staram cieszyć się z każdej minuty, w której czuję pełnię zdrowia. Wykorzystywać ten bezcenny czas. Z umiarem.
~*~
Mama mówi, że uzależnienie to poważna choroba psychiczna, ale i może przerodzić się w chorobę fizyczną. Nie uzależniłam się nigdy od narkotyków, nie myślcie, nie. W dodatku jestem zbyt młoda. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz